Wyświetlenia;

30.1.13

Część 15.

Pojechałyśmy taksówką do szpitala, zaprowadziłam Babcię do sali w której leżała mama.
Weszłyśmy do niej, podeszłam do mamy, kilka kosmyków włosów leżały na jej twarzy i widać było lekki uśmiech. Poprawiłam jej włosy, trzymając ją za rękę. Ścisnęła lekko moją dłoń. Poczułam się tak dobrze, jakby wiedziała że to ja. Przytuliłam się do niej i wyszeptałam do ucha iż ją kocham i czekam na jej powrót. Usiadłam na krzesełku i dałam dojść do niej Babci. Mało co nie płakała, nie chciała tego pokazać, by nie było widać że ledwo się trzyma. Ale ja wszystko widziałam, nie dało się tego przede mną ukryć. Jeszcze chwilę u niej przesiedziałyśmy i wyszłyśmy.
Na korytarzu spotkałam Pana Doktora, podeszłam podając dłoń i pytając -
- Jak z mamą? wie Pan może kiedy się obudzi?
- Witam Cię, to powinno potrwać jeszcze tydzień, może dwa.
- Naprawdę? - spojrzałam na Babcię i się uśmiechnęłam.
- Tak, wybaczcie mi, muszę już iść, mam dużo spraw do załatwienia, można przyjść odwiedzić Panią Clark już po weekendzie, spróbujemy zweryfikować kiedy by się obudziła.
- Dobrze, przyjdziemy w poniedziałek. - Odpowiedziała Panu Swift Babcia.
Pożegnałyśmy się i powędrowałyśmy w stronę wyjścia. Taxi czekała już na nas przed szpitalem, wsiadłyśmy i wróciłyśmy do domu. Było po 15, miałam dać znać Jussowi jak wrócę, więc złapałam za telefon i zadzwoniłam do niego. Odebrał. Rozmawialiśmy chwilę, zaproponował mi dziś kino, o 17. Zgodziłam się. Po rozłączeniu powiadomiłam babcię iż za półtorej godziny wychodzę do kina z chłopakiem. Dała mi trochę pieniędzy. Poszłam na górę założyć jakieś ciuchy na wyjście. Wybrałam ten strój. Układałam kilka minut włosy. Wróciłam na dół by coś wszamać. Postanowiłam zjeść kanapki z Nutellą, taki podwieczorek. Justin akurat w tym czasie wpadł, było w pół do 17. Podzieliłam się z nim kanapką, gdy zjedliśmy, ubraliśmy się i wybraliśmy się w stronę kina.
Chciałam iść na pieszo ponieważ i tak mamy jeszcze pół godziny a po za tym lubię z nim rozmawiać. Szliśmy spacerkiem przez park. Było ciemno. Uwielbiam tak z nim chodzić, tak mocno mnie wtedy trzyma lub przytula. Boi się że ktoś mnie mu zabierze. Tego by raczej nie zniósł. Stanęliśmy na środku parku, patrzył mi głęboko w oczy i lekko musnął moje wargi. Czułam się jak w niebie. Po chwili dostałam drugiego buziaka. Spytałam za co, powiedział że za to że istnieje. Zrobiło mi się ciepło w środku. Uśmiechnęłam się i ugryzłam go lekko w wargę. Podobało mu się, widać że chciał więcej, lecz musieliśmy się pośpieszyć bo za 10 minut film się zaczyna. Przyśpieszyliśmy. Nie chciał mi powiedzieć na jaki film idziemy. Bałam się że zabierze mnie na horror, nie cierpię horrorów. Oby o tym pamiętał. Była za 5 minut 17-asta. Kupiłam popcorn, cole i powędrowaliśmy w stronę sali. Film nazywał się ' Ps. Kocham Cię' . Super tytuł ciekawe czy tak samo super jest ten film - Pomyślałam.
Usiedliśmy na środku od razu zdjęłam kurtkę i usiadłam wygodnie, wybrał miejsce w których 2 siedzenia są połączone. Zaczęliśmy oglądać, on w tym czasie gdy oglądał bawił się moim pierścionkiem którego miałam na ręce. Uwielbiał to robić. Minęło 2 godziny, film się zakończył. Bardzo mi się podobał, dużo płakałam. Jus mnie ciągle przytulał i nieraz całował. Gdy wyszliśmy spytał jak było, odpowiedziałam że było bardzo miło, podobał mi się film i chętnie bym powtórzyła to kiedyś. Uśmiechnął się. Złapał za rękę i wróciliśmy do domu. Było po 20. Babcia spytała go czy nie został by na kolacji. Zgodził się. Odpowiedziała że niedługo będzie gotowa. Więc pomyśleliśmy że przyjdziemy za chwilę, pobiegliśmy do mojego pokoju. Włączył wolną muzykę. Staliśmy przez chwilę wtuleni w siebie. Złapał mnie i podniósł, położył na łóżku. Zaczął łaskotać a przy okazji całować moją szyje. Nie mogłam mu tego odmówić. W tym samym czasie mówił mi słodkie słówka do ucha. Po chwili z szyi doszedł do ust. Uwielbiałam moment w którym zaczynał mnie całować. Robił to z delikatnością i czułością. Ja bawiłam się jego włosami. były takie miękkie. Ta atmosfera nie trwała długo ponieważ do pokoju zapukała babcia z wiadomością iż kolacja gotowa. Zepsuła taką piękną atmosferę. Ale no cóż i tak ją kocham. Zeszliśmy na dół by zjeść to co przygotowała babcia. Frytki i sznycel. Usiadłam koło Justina. Jedną rękę miał pod stołem i smyrał palcami moją nogę. A mnie co chwile przechodziły dreszcze. Zjedliśmy pyszną kolacje i podziękowaliśmy. Powiedziałam babci iż Justin zostanie do 22. Mamy jeszcze jedną godzinę pomyślałam. Super! Wróciliśmy do pokoju. Tym razem tylko rozmawialiśmy i się przytulaliśmy. Było dużo śmiechu a tak że dokuczania. Uwielbiam słuchać tego jak się śmieje. Doprowadza mnie to do szaleństwa. Nadeszła 22. Juss musiał już iść bo jego mama zaczęła by się martwić. Powiedziałam żeby wpadł do mnie jutro o 8,20 bo do szkoły mieliśmy na 9. Na pożegnanie pocałował mnie czule i wyszedł z pokoju. Podeszłam jeszcze do okna patrząc jak odchodzi. Tak pięknie się ruszał. Jego chód był bardzo rozpoznawalny. Usiadłam przy biurku, musiałam odrobić lekcje, a przy okazji weszłam na laptopa. Zobaczyłam co się działo na facebook'u i zeszłam. Miałam mało zadane, trochę zadań z matmy i angielskiego. Odrobiłam wszystko. Położyłam się w łóżku, włączyłam muzykę i zasnęłam.

Jak wam podoba się ta część? :)
Następna już wkrótce!

28.1.13

Część 14.

Tak na początek to hej, mam do was ogromną sprawę, byłabym bardzo wdzięczna gdybyście zlajkowali tą stronę; A.Szymański // A i prowadzę photobloga, to tak jakby pamiętnik, więc proszę o dawanie lajków i ' fajne' --> 1 WPIS. :* dziękuje z góry wszystkim. <3
CZĘŚĆ 14; 
- Słucham?
-To ja Babcia Kristin, otworzysz mi drzwi?
- Pewnie, już biegnę.
Zbiegłam na dół by otworzyć babci drzwi, gdy ją zobaczyłam na mojej twarzy pojawił się uśmiech, taki szczery, dawno tak się nie uśmiechałam. Wpadłam w jej ramiona, tak bardzo się za nią stęskniłam. Przez chwile stałyśmy tak  przytulone nieruchomo. Opowiem wam trochę o mojej babci, zawsze mogłam jej wszystko powiedzieć, nawet nikomu nie mówiła, była dla mnie jak przyjaciółka, ma tylko 57 lat. Sądzę iż jest młoda, nie wygląda na starą. To tyle o niej.
- Jezu wnusiu, ale wypiękniałaś!
- A Ty się w ogóle nie zmieniłaś przez te kilka lat! Jak Ty to robisz?
- Oj już nie przesadzaj.
Weszłyśmy do domu usiadłyśmy w salonie, zaczęłam babci mówić że może zająć pokój gościnny, rozpakować ciuchy. Pogadałyśmy trochę o mamie, babcia powiedziała że jutro mamę odwiedzimy. Poszła na górę by się wykąpać i w ogóle. Byłam taka ucieszona że ją widzę. U niej zawsze miałam wsparcie. Doczekałam się jej przyjazdu.
Było po 19 wróciłam do swojego pokoju, wygrzebałam pidżamę i bieliznę z szafy i przeszłam do łazienki. Włączyłam muzykę i tak leżałam. Nie wiem czemu ale miałam dobry nastrój, może to przez babcię. Pewnie tak.
Wykąpałam się ubrałam pidżamę i wyszłam, babcia mnie wołała na dół, zrobiła kolacje, była pyszna! Dużo rozmawiałyśmy, powiedziała że jutro od razu po szkole jedziemy do mamy! Ucieszyłam się.
- Babciu, idę spać, dobranoc.
- Dobranoc, kochaniutka.
Gdy już leżałam w łóżku chciałam napisać sms'a do Justina, jednak sms czekał na mnie.
' Pewnie nie odpisujesz bo babcia przyjechała no dobrze, rozumiem, a więc dobranoc, jutro rano wpadam do Ciebie o 7,20 i idziemy do szkoły, razem! Pamiętaj, buziaki :* ' ~ Misiaczek.
On jest taki słodki że aż nie da się tego opisać, jest taki opiekuńczy i miły.. Dobra idę spać, bo w końcu zaśpię. Obudziłam się o szóstej, usiadłam na łóżku i siedziałam przez 5 minut wpatrując się w jeden punkt. Przez chwile mało co nie zemdlałam, ale jakoś pomaszerowałam do łazienki przemyć twarz. Rozebrałam się, byłam w samej bieliźnie. Spodobało mi się moje ciało, tak się wpatrywałam w lusterko stojące w łazience, mój brzuch był płaski, a nogi chudziutkie, byłam taka chudziutka a piersi miałam. Dość dziwne. No więc przemyłam twarz, umalowałam rzęsy i zrobiłam sobie policzki na lekki róż. Przeszłam do szafy by coś założyć. Wyjęłam kremowy sweter za pupę i legginsy czarne. Założyłam te ciuchy i zeszłam na dół zjeść śniadanie. Kanapki były naszykowane, śniadanie zresztą też. Kakao i kanapki z dżemem.
- Babciu, przez to jedzenie jeszcze przytyje! - zaśmiałam się.
- Oj przydało by Ci się troszkę, spasę cie przez ten czas co będę u Ciebie.
- No ale bez przesady, za chwile przyjdzie Justin, więc wpuść go do domu, ja idę wziąć torbę. Okay?
- Dobrze.
Za nim przyszłam z góry Justin siedział na kanapie i bawił się bryloczkiem.
- Jestem!
- No nareszcie, czekam już z 5 minut, ile można torbę brać?
- Oj bo musiałam...
Nie zdążyłam dokończyć zdania ponieważ Jus zaczął mnie całować.
- Ej, to tylko powitanie, po za tym Babcia gdzieś tu jest. - Wyszeptałam.
- Już przestaje. - spojrzał się ze smutną miną.
- Na mnie to nie działa, dobra chodźmy bo się spóźnimy.
Wyszliśmy z domu, złapał mnie za rękę, szliśmy tacy zadowoleni, co chwila na mnie patrzył i się uśmiechał.
- co Ci tyle radości przynosi głupku?
- Ty, księżniczko.
Zaczęłam się śmiać.
- No i z czego się śmiejesz?
- Od kiedy Ty do mnie księżniczko mówisz? - Gorzej się śmiałam.
-Oj bo jak na Ciebie patrzę to widzę księżniczkę.
-Ale słodzisz! Masakra, szybciej chodź do tej szkoły, bo nie wytrzymam już z Tobą. - zażartowałam.
W szkolę jak zwykle dobrze, z Emilie mało gadałam. Co przerwa przychodził Jus i coś tam mamrotał.
Dryyyyń. Dzwonek na przerwę zadzwonił, ja już kończyłam lekcje. Justin akurat w tym samym czasie co ja.
Złapał mnie przy szatniach i mówi.
- To jak, mogę Cię dziś porwać na lody i spacer po szkole?
- Bardzo bym chciała ale jadę z Babcią do mamy, może jak wrócę? lub jutro?
- Eh, no niech będzie jutro, ale jak wrócisz od mamy to daj znać!
- Dobrze, dobrze.
Odprowadził mnie pod dom i pożegnał długim przytuleniem i buziakiem.
Weszłam do domu, pachniało pysznym obiadem.
- Ale ten twój chłopak to uroczy jest.
- Wiem babciu.
- I jaki miły.
- Też to wiem. - zaśmiałam się.
- Mogłaś go na obiad zaprosić.
-Następnym razem Babciu.
Usiadłam i zjadłam z nią obiad, po obiedzie odpoczęłam przy oglądaniu mojego ulubionego serialu. Minęła godzina i już ubierałyśmy się by jechać do mamy.

Następna część będzie szybciej, mam ferie więc raczej będę trochę szybciej dodawać.
Proszę nie pisać pod postem kiedy będzie następna część, bo to trochę wkurzające..
Niedługo będzie i tyle;)
Podobała wam się ta część? Oczekujecie czegoś w następnej?

22.1.13

Część 13.

Tak na początek, wszystkich ogromnie przepraszam że nic nie dodawałam przez kilka dni, ale cóż, nie miałam czasu by napisać, poprawie się, przepraszam naprawdę!

Obudziłam się. Juss jeszcze spał, spojrzałam a fona była 5;03, do szkoły mieliśmy na 8. Wstałam z łóżka, poszłam do łazienki, przemyłam twarz, umalowałam się i pokręciłam włosy. Zeszłam na dół i zrobiłam śniadanie dla nas, kilka kanapek i kakao. Zaniosłam na górę, Juss jeszcze spał, była 5;55 ale on i tak wstaje godzinę przed szkołą. Więc zostawiłam śniadanie i powróciłam do łazienki by założyć te właśnie ciuchy. Poprawiłam lekko makijaż, wróciłam by zjeść śniadanie, obudziłam Miśka by zjadł ze mną, ponieważ kakao może ostygnąć.
- Weź wstań, masz tu śniadanie, ja zjadłam. Pocałowałam go na pobudkę.
- Tak mnie możesz budzić codziennie. Uśmiechnął się.
Zjadł śniadanie było po 7. Ja poszłam na chwilę na laptopa, zrobiłam sobie kilka fotek kamerką z nudów. Była już 7,20 musieliśmy wychodzić. Padał śnieg.
- Ej Juss idziemy? - Zapytałam
- No idziemy. Zeszliśmy na dół ubrałam kurtkę i komin, założyłam buty i byłam gotowa do wyjścia, on też.
- Ej słonko, a gdzie masz czapkę? co Ty chcesz się przeziębić? - Założył mi czapkę i wyszliśmy. Przez całą drogę myślałam o tym co mi w szkolę mogą zrobić, boje się tej Kary, niby Juss ma z nią pogadać, ale nie sądzę że to coś załatwi. Tak bardzo się boje. Doszliśmy do szkoły, pod szkołą jak zawsze stali gangsterzy, Juss się z nimi znał, w końcu kiedyś się z nimi kumplował. Nie przeszkadzało im to że on zakładał rurki a oni dresy i tak go lubili, bo w końcu nie chodzi o strój tylko o osobowość. Przebrałam się razem z Justinem, zadzwonił dzwonek, podeszła do mnie Emi.
- Jak tam?
- Dobrze.
- kłamiesz.
- eh, no może. - Jus złapał mnie za rękę.
- Chodźcie odprowadzę was pod salę i pójdę do siebie. Uśmiechnął się.
- Każdy się na nas patrzył, że jesteśmy razem. Nie przeszkadzało mi to, ale było dość irytujące.
Gdy odprowadził mnie pod salę, dał buziaka w policzek i powiedział że musi iść.
Przechodziła koło mnie Kara, spojrzała się i przeszła dalej. -
-Ah ta zazdrość - powiedziała moja koleżanka z klasy, Anna.
- Jak widać, powiedziałam i zaczęłam się hihrać.
Zadzwonił dzwonek na lekcje. Przyszła Pani od Matmy. Usiadłam w ostatniej ławce z Emilie.
- Ej a tak serio to jak tam? nie kłam mnie.
- Źle, mama w śpiączce, dziś Babcia przyjeżdża, boje się o mamę.. Strasznie.
- Kurde! przykro mi, mogę Ci jakoś pomóc?
- Nie, nie trzeba.. dam radę, Juss mi pomaga.
- Eh, teraz ciągle ten Justin, już mnie nie potrzebujesz.
-Wydaje Ci się, potrzebuje, ale on.. ma dla mnie więcej czasu.
-Czyli ja dla ciebie czasu nie mam? a dzięki....
- No masz, ale jego mogę mieć na zawołanie
- Mnie też!
- Jakoś tego nie pokazałaś jak chciałam się spotkać przed sylwestrem.
- Oj miałam dużo zajęć, święta i w ogóle, przepraszam.
- No widzisz, a on się ze mną spotykał, chociaż mama potrzebowała jego pomocy.
-Dobra przepraszam, Jezu, ale nie mogę być na każde twoje zawołanie mam swoje życie!
-Wiem.
-No wiec o co ta spina?
- O to ze kurwa mam teraz najgorszy moment życia a ty to traktujesz jak by było to codziennością, ale dobra, daj spokój. Wsadziłam sobie słuchawki do uszu i oparłam się o ścianę i wsłuchałam się w piosenkę. ' 1D - Little things' . Po 15 min zadzwonił dzwonek wyszłam nie czekając na Emilie i poszłam pod salę, przechodziłam koło Kary, widać było ze chce wejść mi w drogę i dać mi z bara, jednak gdy we mnie weszła tak ją walnęłam barkiem że aż się wywaliła. Zaśmiałam się i odeszłam. Po chwili podbiegł do mnie Justin i spytał.
-Co to było? ile Ty masz siły! - zapytał zdziwiony.
- No mam trochę, ale jej nie używam.
- Czemu nie idziesz z Emi?
- Pokłóciłam się z nią, ona jest strasznie samolubna!
- O Jezu, chodź tutaj. - Przytulił mnie.
Odprowadził pod salę i czekał aż zadzwoni dzwonek, nie chciał by ktoś znów do mnie podchodził i coś gadał tylko by popsuć mi humor. Minęły wszystkie lekcje wróciłam do domu bez Justina, on miał jeszcze 2 lekcje. Była już 14,20 Babcia będzie o 17, bo pisała mi sms, teraz zostaje mi tylko zrobić coś do jedzenia odrobić lekcje i czekać na Babcię.
Zrobiłam sobie frytki i sznycla, niby się odchudzam ale cóż. Poszłam na górę jadłam obiad i odrabiałam lekcje.
Włączyłam  płytę Biebera 'Believe' w magnetofonie i położyłam się na kanapie myślałam o mamie. Pewnie jak przyjedzie Babcia to pojedziemy do mamy. Usłyszałam jak telefon mi wibrował na biurku. To była pewnie babcia!  Złapałam za telefon i odebrałam.

Następna część już w niedługo, nie wiem kiedy. :)
Czekam na komentarze!

15.1.13

Część 12.

Wyszłam z domu, gdy byłam już prawie przy domu Justina, podbiegła do mnie Kara, zaczęła się rzucać, wydzierać i mnie szarpać. Wyzywała mnie, nie wiedziałam o co jej chodzi, ludzie aż z okien wyglądali tak się wydzierała.
Na szczęście wyszedł z domu Justin złapał mnie za rękę i poszliśmy do niego. Kara darła się że jestem jakąś ' dzi*ka' szkoda że nie wiedziała kto to jest. Zrobiło mi się przykro, nigdy w życiu nikt mnie tak nie wyzywał.
Gdy staliśmy już w przedsionku Juss mnie przytulił, bardzo mocno, czułam że jestem bezpieczna. Ale nadal myślałam o tych wyzwiskach. Zaczął zdejmować mi szalik i czapkę, lubiłam gdy to robił. Kurtkę powiesiłam na haczyku i wybraliśmy się jego pokoju. Zostawiłam torbę do szkoły i torbę z ciuchami u niego.
- Justin, zejdź na dół, zjedźcie coś. - wykrzyczała Mama.
Miała miły głos, pewnie i była miłą Panią, oby mnie polubiła, nie chciałabym być dla kogoś wrogiem.
-Chodź Maleńka. - złapał mnie za rękę i zaciągnął na dół.
- Czemu masz takie lodowate ręce? - zapytał przejęty.
- Pewnie dlatego że mi zimno. - zadrżałam.
Staliśmy w kuchni, jego mama coś do niego mówiła, przytulił mnie od tyłu i jej słuchał, patrzyła się tak zadziwiająco, ja się nic nie odzywałam, było mi smutno, ale pokazywałam sztuczny uśmiech, nie chciałam żeby się bardziej martwił. Usiadłam przy stoję kuchennym a Juss robił jakieś kanapki. Zamyśliłam się o tym co będzie jutro w szkolę, przecież jak Kara do mnie podbiegnie i będzie chciała mi coś zrobić to sama nie wiem, chyba się rozbeczę. Tak, mam siłę ale boje jej się używać.
- Kochanie, to chcesz tą herbatę? czy wolisz kakao? ile razy mam pytać.
- Wybacz zapatrzyłam się i w ogóle, poproszę kakao.
- O czym tak myślisz?
- Ajj o niczym.
- No wiesz co? mi nie powiesz?
- Eh, no bo chodzi o Kare, boje się ze jutro znów podbiegnie w szkole i zacznie mnie szarpać, to mnie przeraża.
- Będę przy Tobie ciągle, pogadam z nią, albo inaczej się to załatwi, ale to już moje zmartwienie.
- Cholera, no dobra..
- Masz tu kakao i kanapki z dżemem truskawkowym, smacznego.
- Ty nie jesz?
- Jakoś mi się nie chce..
- No weź, zjedź, proszę. Dla mnie.
Usiadł blisko mnie. Patrzył mi się w oczy i zaczął jeść kanapkę, wyglądało to śmiesznie. Zaczęłam się śmiać, gdy nagle zaczął mnie gilgotać, mój śmiech zrobił się przeraźliwy i jeszcze głośniejszy.
-Przestań proszę, przestań. - krzyczałam, śmiejąc się.
- Ja mam doła, a Ty mnie rozśmieszasz, boże, z Tobą nigdy smutna nie mogę być?
- Chodzi o to że nie! - pokazał swoje białe ząbki.
Zjedliśmy kanapki, ja kakao zabrałam ze sobą, bo postanowiliśmy pooglądać film u niego w pokoju. Gdy już tam dotarliśmy powiedziałam mu że idę się umyć. Wzięłam ze sobą ręcznik i bieliznę a także pidżamę.
W łazience puściłam wodę do wanny i wlałam płyn, postanowiłam się zanurzyć. Rozebrałam się i gdy już była pełna wanna a w niej piana wślizgnęłam się do niej. Włączyłam muzykę na telefonie i relaksowałam się.
Po pół godzinie wyszłam z wanny, ubrałam się, wysmarowałam kremem, umyłam zęby i wyszłam do Jussa.
- Ja byłem u mamy w łazience i wziąłem prysznic, to jak, oglądamy film?
- Jasne, włącz coś. - położyłam się w łóżku. 
- To może... Wciąż ją kocham? - zaproponował.
- O świetny pomysł!
Położył się koło mnie, ja jak zwykle wtuliłam się w jego tors, on był taki gorący. Popatrzyłam mu się w oczy i dałam buziaka w policzek. Odwzajemnił. W połowie filmu zaczęłam płakać, taki był smutny. Spojrzał na mnie jak na jakąś wariatkę i się zaśmiał.
- Nie dam Ci buziaka na dobranoc i ciekawe czy nadal Ci będzie do śmiechu.
- Oj no przepraszam, dobra będę płakać jak Ty, tak łeeee, łeee.
- No wiesz co!? kopnij się w dupę idę spać. Dobranoc. - pokazałam wrogą minę, a w środku sikałam ze śmiechu.
- Acacia, nie no, chodź tu, przytul się, przepraszam Laleeeczko.
- Teraz to laleczko, pff'a.
Przytulił się do mnie, dał buziaka w policzek.
- To jak wybaczysz mi?
- Nie da się na Ciebie długo gniewać, ponownie się w niego wtuliłam i zasnęłam.

Następna część bodajże będzie jutro. ;)
Podobało się? Czekam na wasze komentarze! :)

12.1.13

Część 11.

- Co jej jest?! - zakrzyczałam, a łzy w oczach.
- Miała wstrząs mózgu, zapadła w śpiączkę, nie wiemy kiedy się obudzi, może to trwać nawet kilka tygodni.
- Co? jak to? przecież.. ona musi się obudzić!
- obudzi się, tylko nie wiadomo kiedy, spokojnie Acacia.
- Mogę ją zobaczyć? - trzymałam mocno rękę Jussa.
- Dobrze, chodź za mną.
- On idzie ze mną! - wypowiedziałam głośno.
- to chodźcie.
Gdy weszliśmy do sali podeszłam do mamy, od razu ją przytuliłam, ona spała, nie wiedziałam kiedy się obudzi, nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, to wszystko mnie przerastało. Ciągła myśl w głowie mnie zabijała, a co jeśli się nie obudzi? Co wtedy będzie? jak ja sobie bez niej poradzę?
- Proszę pana, może mnie pan zapewnić że pani Clark się obudzi? - powiedział Justin.
- Tak, obudzi się, ale nie wiemy kiedy to nastąpi. - odpowiedział zamartwiony.
- Dobrze.. Dziękuje. - Odpowiedział.
Mama była cała blada, pełno przewodów było do niej przypięte, na twarzy widniał lekki uśmiech, trzymałam ją za rękę i płakałam. Siedzieliśmy tam koło godziny.
- Musicie już wyjść, wizyty się już skończyły.
- Co? ale jak to.. - Powiedziałam.
- Musicie iść, następna wizyta dopiero w weekend, jest środa, także wytrzymasz, dziecinko, do widzenia.
- Dobrze, do widzenia. - wyszliśmy z sali. Zeszliśmy na dół i zadzwoniłam po taksówkę, czekaliśmy chwilę aż przyjedzie.
Misiek, jedziemy do domu? Czy Ty wracasz do siebie?
- Jadę do Ciebie, zwariowałaś że zostawię Cię w takiej sytuacji?
- Eh, no dobrze to jedziemy do mnie.
Gdy wróciliśmy do domu była 14, położyłam się na łóżku i przytuliłam do Jussa, było mi zimno. Zamknęłam oczy. Usnęłam. Przebudziłam się koło 18 a On nadal koło mnie leżał, patrzył się na mnie i kręcił mi włosy palcem. Tak lekko że nawet tego nie czułam, wpatrywał się w moje oczy, jakby widział tam krainę szczęścia, był mną zachwycony. Widać że mnie kochał, nikt nigdy tak na mnie nie patrzył. Bawiłam się jego włosami, były takie miękkie.
Przysunął się i dał mi buziaka, oddałam mu tym samym. Uśmiechnął się. Pokazał swoje piękne ząbki. Przybliżył mnie do siebie i muskał moją szyje. Było piękne chociaż w tamtej chwili, jednak po krótkim czasie musiałam wrócić do szarej rzeczywistości.
- Juss, muszę zadzwonić do dziadków, muszą przyjechać, nie mam z kim zostać, a po za tym jutro do szkoły..
- Dziś możesz przyjść do mnie, pogadam z mamą.
- Dobrze, to chwila za dzwonie do babci.
Justin wtedy poszedł do łazienki jak to on mówi 'załatwić te swoje męskie potrzeby'.
- Hej babciu, to ja Acacia.
- O wnusia dzwoni, coś się stało? masz jakiś dziwny głos.
- Tak.. mama jest w szpitalu.
- Co? jak to się stało?
- Wczoraj miała wypadek, jest w śpiączce, ma wstrząs mózgu, nie wiem kiedy się obudzi, mogłabyś przyjechać?
- Pewnie Acacia, tylko nie wiem na kiedy będę, a Ty pewnie jutro do szkoły idziesz..
- Ale dziś idę spać do Justina, mojego chłopaka, by nie zostać sama w domu.
- Na pewno tam będzie bezpiecznie? Dziś zamówię bilet, jutro wieczorem powinnam już być. Będę sama, dziadka tutaj zostawię.
- Tak na pewno.. Dobrze, to papa, do zobaczenia.
Rozłączyłam się. Juss wyszedł z łazienki, usiadł koło mnie, obiął ramieniem i spytał.
- co mówiła?
- Że jutro na wieczór już tu będzie, a dziś mogę iść do Ciebie.. ale
- Ale co?
- Twoja mama się zgodzi?
- Pewnie! Ona jest miła, na pewno się zgodzi, a po za tym pozna sytuacje, będzie musiała się zgodzić.
- Dobra, to może idź z nią pogadaj, a ja trochę w tym domu ogarnę żeby jutro babcia normalnie tu weszła i nie narzekała, naszykuję się do szkoły i spakuje ciuchy na jutro, to przyjdę za jakąś godzinę?
- Nieee, jak z mamą pogadam to dam znać i przyjdziesz.
- Okay, to idź, papa. - Przytuliłam się do niego.
- No baj skarbie. - Lekko mnie pocałował.
Gdy wyszedł od razu wzięłam się za sprzątanie domu, najpierw wzięłam się za pokój, po ścielałam łóżko, wyniosłam kubki po kakao lub herbacie, kilka talerzyków i słoika z nutellą, zasunęłam też roletę. W łazience ogarnęłam ręczniki i ciuchy wsadziłam do kosza na pranie. Zeszłam na dół w kuchni wszystko wrzuciłam do zmywarki. W salonie złożyłam kanapę. Wróciłam do pokoju by spakować się do szkoły. Wzięłam kilka ciuchów do torby i zajrzałam do tel, w tym samym momencie przyszedł mi sms od Jussa bym przychodziła i że jego mama się zgodziła z miłą chęcią. Wyszłam z domu, gdy byłam już prawie przy domu Justina, podbiegła do mnie Kara, zaczęła się rzucać, wydzierać i mnie szarpać. CDN.

Przepraszam że ta część tak późno dodana, ale nie byłam w stanie napisać jej wczoraj, bardzo przepraszam.
Podoba się? czekam na waszą recenzje i komentarze! :) Miłej niedzieli. :3
Następna część już w poniedziałek, bo w niedziele nie dodaje postów.
DAJCIE LIKE PROSZĘ. - [KLIKNIJ TU]

9.1.13

Część 10.

Zanim przeczytacie dacie lajka ? - Rozum zasypia gdy budzi się miłość. - Stronka na fb. :)
 Wieczór z Emilie :
Jacy wy jesteście słodcy! - Powiedziała Emi.
- wiem przecież, bo to my! to jak dzwonisz do mamy? nie chce zostawać dziś sama.
- Wole pójść i spytać, bo przez telefon mi nie pozwoli.
- Okay, a ja ogarnę w domu trochę i zrobię coś do jedzenia, masz 10 zł kup po drodzę jakieś chipsy.
- Spoczko foczko, trzymaj się. - pożegnała się ze mną buziaczkiem i poszła.
Dużo myślałam po jej wyjściu, o tym że dobrze że się odezwała, dobrze że o mnie pamiętała, byłam szczęśliwa z tego, ale po drugiej stronie było piekło, mama w szpitalu, nie wiem co z nią jest, taty nie ma, same wypadki.
Chciałam już dziś pojechać do mamy, ale ten lekarz. Zdenerwował mnie, bardzo.
Siedziałam w pokoju i tak o tym myślałam, wstałam z fotela, zajrzałam do szafy, chciałam przejrzeć ciuchy, by o czymś innym pomyśleć, ale nie dało rady, wybrałam dużo ciuchów w których nie chodzę, postanowiłam że oddam biedniejszym. Postanowiłam iż zrobię coś do jedzenia na ciepło, nie mogę żywić się samymi słodyczami, chipsami i kanapkami. Gdy byłam już w kuchni zabrałam się za robienie spagetti, to najlepiej mi wychodziło, włączyłam radio a w nim leciało ' Adele - Someone like you ' ta piosenka jest świetna, od razu przypomniały mi się czasy z mamą, gdy jechałyśmy autem i ta piosenka ukazała się w radiu, od razu zaczęłyśmy to śpiewać i się śmiać.
Ugotowałam makaron i przygotowałam sos, wymieszałam wszystko, miałam już zacząć jeść ale zadzwonił telefon.
- Hej Acacia, zostawiłem u Ciebie portfel, mógłbym przyjść go odebrać?
- Jasne Juss, wpadaj jeśli chcesz, mam spagetti i czekam na Emi.
- No okay, za 5 minut będę.
Rozłączyłam się, miałam już prawie jedzenie w buzi, gdy znów coś zadzwoniło, tym razem były to drzwi, przyszła Emi.
- no wchodź po co dzwonisz? - wydarłam się, patrząc w okno.
- Jestem, mama pozwoliła, kupiłam chipsy. O jesz spagetti, daj trochę.
- Nałóż sobie! co ja jestem.
- Jestem gościem ty mi nałóż.
- Weź przestań, daj mi zjeść spokojnie, zaraz przyjdzie Juss by wziąć portfel i poczęstuje go spagetti.
- hahahahaha, sądzisz że on to zje?
- dobre robię spagetti! jak ci coś nie pasuje to nie jedź. - wkurzyłam się.
- Żartuje przecież, jest pyszne.
- Teraz to kłamiesz.
Przerwał nam rozmowę Juss wchodzący do mnie do domu.
- Wróciłem, wiedziałem że tu go zostawiłem!
- Juss tutaj jesteśmy. - powiedziałam.
- Okay, już idę, o widzę że znów zrobiłaś to wyśmienite spagetti.
- No zrobiłam. - uśmiechnęłam się.
Podszedł dał mi buziaka w policzek i poszedł sobie nałożyć.
Gdy już wszyscy zjedliśmy było po 21, Juss już wychodził a Emi się rozpakowywała z jedzenia i ciuchów na zmianę.
- Dobra ja się zbieram, nie będę wam przeszkadzał, do zobaczenia dziewczyny.
- Cześć chłopaku. - Opowiedziałyśmy. Podszedł i przytulił mnie a Emilii podał ręke.
- Dobra to co robimy? - spytałam.
- Nie wiem, można obejrzeć jakąś komedie, lub romantyczny jakiś film.
- Sądzę że LOL będzie najlepszy. Dużo o nim słyszałam.
- Dobra, to włącz wszystko a ja pójdę po jedzenie.
Gdy pobiegła do kuchni, ja włączyłam dvd i wsadziłam płytę z LOL'em, rozłożyłam kanapę i położyłam poduszki razem z kocem, zgasiłam światło i położyłam się. Emi weszła gdy zaczynał się film, przyniosła 2 miski z chipsami podała mi jedną, zaczęłyśmy jeść i komentować film, gdy była już połowa Emilie usnęła, a ja oglądałam do końca. Płakałam na filmie, chociaż to było u mnie nie spotykane. Wyłączyłam wszystko i ponownie się wsunęłam się do Emilie.
Myślałam o mamie przed zaśnięciem, włączyłam piosenkę w telefonie - Adele. I zasnęłam.

Następnego dnia; <Środa>
Emilie, wstawaj już 11, muszę jechać do szpitala.
- No okay, już wstaję.
Gdy już się ogarnęłyśmy, umyłyśmy, posprzątałyśmy, Emi musiała iść bo mama do niej dzwoniła.
- Dobra ja lecę, dobrze się bawiłam, do zobaczenia jutro w szkolę. Papa - pożegnała się buziaczkiem.
- No hej.
Od razu po jej wyjściu zadzwoniłam po Jussa, by pojechał ze mną do szpitala. Zgodził się.
Po godzinie był już u mnie naszykowany, ja też, wyszliśmy, zadzwoniłam po taksówkę.
- Gdzie jedziemy?
- Do Hospital of Saint Stephen.
- Dobrze.
Gdy dojechaliśmy, jak najszybciej chciałam wejść zobaczyć mamę, w jakim jest stanie.
- Panie doktorze! mogę wejść do mamy?
- Najpierw musimy porozmawiać.
- Dobrze, co jest mojej mamie? jak się czuje?
- Mogę powiedzieć tylko tyle iż szybko stąd nie wyjdzie.
- Co jej jest?! - zakrzyczałam, a łzy miałam w oczach. CDN.

Następna część już za 2 dni! ;) - komentujcie.

7.1.13

Część 9.

Zaczęłam płakać, nie rozumiałam tego jak to mogło się stać, jeszcze zaledwie godzinę temu tu była, ze mną.
Nie mogłam wytrzymać tego, pokaleczyłam sobie od szkła kolana, gdy naglę do domu wszedł Justin.
- Acacia! co ci  się stało? wstawaj! co Ty robisz? odbiło Ci?!
- Nie.. m-m-moja mama..
- co się stało?
- miała wypadek, nie wiem co się z nią stało, kazali przyjechać mi jutro. Podniósł mnie i przytulił. Krew spływała mi po kolanach, od razu przyniósł apteczkę i zaczął mi je owijać w bandaż. Siedziałam na kanapie zapłakana.
- Jezu Skarbie, dobrze że tu przyszedłem!
- Dziękuje.. Najpierw tata, teraz mama, nie wytrzymuję już!
- Jestem przy Tobie, poradzimy sobie, wszystko wróci do normy.
- Kochany jesteś, ponownie dziękuje za tą pomoc, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła.
- Chodź położysz się na łóżku, włączę Ci tv, zrobię coś do jedzenia.
- Nie trzeba Juss..
- Trzeba!
Siedziałam na łóżku zawinięta w koc, do pokoju wszedł Justin, usiadł koło mnie, włączył tv, połóżył kanapki na tacy i podał mi ciepłą herbatę. Było mi strasznie źle, nie mogłam tego znieść. Po chwili telefon mi zadzwonił.
- Ej Juss, odbierzesz?
- dobrze.
- Słucham? kto mówi?
- Emilie, a z tamtej strony?
- justin, chciałaś coś?
- Jest Acacia?
- Jest, ale leży w łóżku.
- Stało jej się coś?
- tak.. Ale to raczej cię nie interesuje.
- No jak to nie?! będę tam za 15 minut.
- ok, cześć.
Emilie za 15 minut tutaj będzie, zostawię was same wyjaśnicie sobie wszystko, nie chce przeszkadzać..
- Nie! Zostań proszę, nie zostawiaj mnie tak..
- Nie potrafię Ci odmówić, okey zostanę.
Dryyyń, Dryyyyń. - dzwonek do dzwi zadzwonił.
Ja pójdę. - powiedział Juss.
No cześć, wejdź, Acacia jest na górze.
- cześć, dzięki, a właściwie to my się nie znamy, kim jesteś?
- Bliskim przyjacielem Acacii, no nie znamy się, ale kojarzę Cię ze szkoły.
- No ja Ciebie też, a co z Karą? bo przecież z nią byłeś chyba.
- No byłem, wszystko skończone, nie pytaj o nią, moje szczęście siedzi tam na górzę, ja zostanę tu, idź pogadaj z nią, wyjaśnij wszystko, jak będziesz wychodzić to daj znać, to pójdę do niej.
- Okay, jest u siebie?
- tak. cześć.

Gdy weszła do pokoju nagle zaczęłam być radosna, brakowało mi jej, podbiegła do mnie i przytuliła.
- Tęskniłam.- wyszeptała.
- Ja też, ja też..
- Co u Ciebie?
- dużo by mówić..
- mam czas.
I tak mijały kilka godzin odkąd rozmawiały o sprawach rodzinnych, miłosnych, milo im się rozmawiało.
- Zostaniesz u mnie na noc? - zaproponowałam,.
- Jak mama się zgodzi to pewnie! z miłą chęcią. - Usmiechnęła się.
Drzwi od pokoju się otworzyły i ukazał się w nich mój luby.
Juss, chodź tutaj. - powiedziałam głośno.
- a przytulisz? - wypowiedział z miną smutnego psiaka.
- Chodź. - Podszedł a ja go mocno przytuliłam.
- Nie wiem co ja bym bez was zrobiła.
Zaśmiali się i w tym samym momencie wypowiedzieli - nic!
Było już po 18. Justin musiał się już zbierać.
No kochanie to jutro się widzimy czy nie?
- Wpadnij jak chcesz, jesteś tu mile widziany.
- Dobrze, to ja już lecę, dobranoc, kocham cię. - Przytulił mnie jak nigdy, pocałował mnie ostrożnie i lekko, jakby muskał moje usta po raz pierwszy.

Jutro następny rozdział. :) Dziękuje za tyle wejść! jestescie wspaniali.
Czekam na komentarze ;) - ta część jest suaba.. :/

5.1.13

Część 8.

Tak na początek, jeśli to czytacie to wejdźcie w to; Rozum zasypia gdy budzi się miłość. - i dajcie lajk'a! :* proszę!
Wstałam z łóżka i odwróciłam go w moją stronę, miałam racje, płakał. Bolało go to, ale źle mnie zrozumiał.
- Juss! źle! źle! źle! Chodziło mi o to że na razie nie mogą wiedzieć, nie możemy być na razie parą, NARAZIE!
- Yyy..?
-Jesteś dla mnie jak tlen, bez Ciebie to jak bez powietrza, rozumiesz? Jesteś najważniejszym mężczyzną w moim życiu!
- Acacia, ale wiesz że nie musisz mnie teraz kłamać?
- Ku*wa no! Kocham Cię! rozumiesz?! Kocham Cię! - wykrzyczałam, ledwo mówiąc a łzy spływały mi po policzkach.
- Nie płacz już.. Ale..
Nie potrafiłam mu przemówić do rozsądku. Zamiast mu o tym mówić, chciałam aby czyny były lepsze. Pocałowałam go. Gdy nagle usłyszeliśmy petardy. Była 00.00. Mimo tego że nie chciałam tego tak szybko, musiałam to zrobić, bo inaczej by nie zrozumiał. Złapałam go za rękę i wyszliśmy na balkon. Nic nie mówił, dużo myślał, patrzył się w niebo, patrząc jak petardy strzelają. Widziałam spadającą gwiazdę.
- Patrz spadająca gwiazda, masz jakieś życzenie?
- Moje życzenie spełniło się kilka chwil temu. A Ty masz jakieś?
- Moje życzenie stoi tuż koło mnie. - Spojrzałam mu w oczy, tak intensywnie.
Czułam się szczęśliwa. Nigdy taka nie byłam, był to najlepiej rozpoczęty rok.
- Zimno mi, chodźmy do domu, proszę.
- Dobrze, chodź rozgrzeje Cię. - przytulił mnie od tyłu.
Zeszliśmy na dół, poszedł po szampana i chipsy, a ja położyłam się przykrywając się kocem.
Wypiliśmy całego szampana i zjedliśmy chrupki, było koło pierwszej, dużo potem rozmawialiśmy. Powiedziałam że idę się wykąpać. Umyłam się, wysuszyłam włosy, założyłam pidżamę i wróciłam.
-Możesz teraz Ty iść się wykąpać.. O boże jak tu czysto!
- Nudziło mi się trochę, to ogarnąłem, żeby twoja mama nie miała pretensji.
- Dziękuje, bardzo! - Wyszedł, położyłam się na kanapie, patrząc w sufit, myślałam o nim, o dzisiejszym dniu, o pocałunku. Przymknęłam powieki. Wyglądało jakbym spała. Przyszedł on, kładąc się koło mnie, przykrył mnie kołdrą, i przyglądał mi się jak śpię, ja przez małe luki widziałam jak na mnie zerka. Zatrzęsłam się po chwili z zimna. On za to nawet w zimę jest gorący, chciał mnie przytulić, tylko bał się, że mnie obudzi. I leżał nie wiedząc co zrobić..
- No przytul mnie wreszcie pajacu! - Cmoknęłam go w policzek. Uśmiechnął się i wtulił się we mnie jak nigdy dotąd, był mój, czułam go, czułam jego bliskość. Zrobiło mi się ciepło. Jeszcze przed zaśnięciem zdążyłam wyszeptać.
- Dobranoc, skarbie.
- Dobranoc, księżniczko. Usnęliśmy.
 Przebudziłam się koło 11. Zdziwiłam się że leże w swoim łóżku. Śniadanie leżało na stoliku, wstałam szybko, rozejrzałam się a jego nie było. Za smutniałam, widziałam tylko liścik. Otworzyłam go i zaczęłam czytać ' Dzień dobry Księżniczko, musiałem iść, mama dzwoniła. Wpadnę do Ciebie jeszcze. Masz tam śniadanie które sam przyrządziłem dla Ciebie. '  Napisałam mu sms'a ' Dziękuje za śniadanie, kochany jesteś. ;* '
Zjadłam, poszłam się umyć, zeszłam na dół, mama siedziała w kuchni. Gadała coś pod nosem.
- Dzień Dobry Mamuś!
- No cześć córciu, musimy porozmawiać.
- Coś się stało?
- Dlaczego nie powiedziałaś że będziesz w domu? dlaczego nocował u Ciebie, nawet nie wiem kto to był? Czemu mi nic nie mówisz? Martwię się o Ciebie.
- Chodzi o to byś się martwiła, masz mnie gdzieś, nie obchodzi Cię co robie, gdzie jestem, tylko kasa się liczy.
Nie powiedziałam bo byś mi dała kazanie czego mam nie używać, czego mam nie robić itd. To jest Justin, mieszka na tej samej ulicy, to mój.. powiedźmy że chłopak.
- Kochanie, przepraszam, nie wiedziałam że Cię tak ranię. Wybacz mi. Rozumiem. A skąd te kwiaty?
- które?
- te co leżą przy wejściu w dzbanku.
- Aaa, to od Justina, wczoraj mi je podarował.
- Miło z jego strony i w ogóle miły jest, zaniósł Cię na górę, siedział tu i kombinował jak zrobić Ci  śniadanie. I był bardzo uprzejmy.
- On taki zawsze jest.
- Ale następnym razem mi mów jak tu będzie nocował i wiesz, masz jeszcze nie robic.
- MAMO! oszalałaś?
- Nie skądże, dobra muszę jechać, przepraszam, dziś nie dam rady, jutro pobędziemy trochę razem, spróbuje jak najszybciej załatwić tą sprawę! Kocham Cię! - Wyszła z domu.
Ogarnęłam wszystko po sylwestrze, zanosiłam właśnie tacę, gdy zadzwonił telefon.
- Słucham?
- Tutaj pogotowie ratunkowe, czy Pani jest córką Caroline'y Clark.
- Tak to ja co sie stało?
- Będzie Pani musiała odwiedzić pogotowie, Pani matka miała wypadek. Wtedy wszystko z tacy mi upadło, potłukło się.
- Dobrze, przyjadę za jakąś godzinę.
- Nie, niech pani się pojawi jutro.
- dobrze, do widzenia - rozłączyłam się. Zaczęłam płakać, klęknęłam na szkło leżące na podłodzę.

A ta część jak wam się podoba? ;)
Mało wejść tu ostatnio, przydało by się więcej, możecie polecać mojego bloga znajomym? :)
Następna część dopiero w poniedziałek!
Komentujcie kochani!

4.1.13

Część 7.

Oglądaliśmy dalej ten horror, strasznie się przestraszyłam, przytuliłam go tak mocno, że aż krzyknął z bólu.
- Przepraszam - wyszeptałam. - dając mu buziaka.
- Nic nie szkodzi, bardzo się boisz?
- Troszeczkę, trochę, trochę bardziej.. No dobra bardzo.
- To ja to wyłączę, posiedzimy trochę razem i pogadamy, co Ty na to Ślicznotko? - wysłał mi buziaka, uśmiechając się.
- Kochany jesteś, no dobrze. Nie jestem ślicznotką.
- Oj jesteś, nie chce się z Tobą o to kłócić.
- Okay.. - puściłam mu oczko.
- To co tam? jak z mamą? tatą? przyjaciółką? - nic ostatnio mi nie opowiadasz.
- Eh, dużo by mówić.
- Mamy czas, opowiadaj no.
- Z mamą tak sobie, czasu na mnie nie ma, ciągle po za domem gdzieś jest, nie obchodzę ją wcale, tylko mi daje pieniądze, których nie potrzebuje, brakuje mi jej, tęsknie za nią, chociaż jest codziennie w domu. Tata, ostatnio go widziałam na wigilii, potem już tylko na pogrzebie..
- Boże, przykro mi.
- no więc byłam przybita, Emilie olewa mnie, zaprosiła mnie na sylwestra, ale odmówiłam, po co miałam iść? jak ona w ogóle się mną nie interesuje.. Zaprosiła pewnie wszystkie dziewczyny z bloku, ostatnio z nimi się zadaje, a Ty ostatnio też mnie olewałeś, każdy miał mnie gdzieś, siedziałam w domu i płakałam, to boli nadal, dziękuje że chociaż Ty jesteś. - płakałam mówiąc to. - przytulił mnie, otarł łzy, prosił a bym mu wybaczyła to że się nie odzywał, że już więcej tak nie będzie, nie zostawi mnie tak.
- Porozmawiaj szczerze z mamą i Emilie. Jesteś silna, maleńka, poradzisz sobie. - uśmiechnął się.
Siedzieliśmy tak w ciszy parę minut, patrząc sobie w oczy, nie wiem o czym myślał, ale strasznie mu się oczy iskrzyły. Przybliżył się do mnie, chciał mnie pocałować. - Niestety odsunęłam się. Przeprosiłam i powiedziałam.
- Wybacz Juss, nigdy się nie całowałam, a my na dodatek nie jesteśmy nawet parą, przepraszam.
- Nic nie szkodzi, chodź tu do mnie. - objął  mnie od tyłu. Wiedział że to lubię, mówiłam mu to przy pierwszym spotkaniu, jak widać zapamiętał.
- Ej weź tylko tu nie smutaj, jest sylwester, mieliśmy się dobrze bawić! - podniósł mnie.
Zaczęłam strasznie panikować, nie lubiłam gdy ktoś mnie unosił. To krępujące i dziwne, na dodatek miałam sukienkę.
Podszedł do radia wsadził płytę i włączył jakąś piosenkę, była wolna. Poprosił mnie do tańca.
Oczywiście się zgodziłam. Najpierw staliśmy od siebie nie zbyt blisko, potem jednak odważyłam się i przysunęłam bliżej. Tańczyliśmy wtuleni w siebie, muskał mnie lekko po szyi. A ja ciągle się hihrałam, bo akurat tam miałam łaskotki.
Włączyła się jakaś szybka piosenka, spojrzałam się na Juss'a z podniesioną jedną brwią.
- Nigdy do tej piosenki nie zatańczę. - mówiłam to śmiejąc się.
On za to odpowiadał - No chodź no chodź, proszę! - Jak mnie złapiesz. - wykrzyczałam uciekając.
Ganialiśmy się po całym domu, ciągle się śmiałam, złapał mnie u mnie w pokoju. Położył na łóżku i usiadł na mnie.
Był strasznie lekki. - Ej no tak nie ma. - Zablokował mi ręce.
Schylił się tak jakby chciał mi dać buziaka. Widział tą niezręczność w moich oczach.
- Żartowałem. - powiedział odsuwając głowę i uśmiechając się.
Zaczął mnie łaskotać, a ja się nie mogłam ruszyć, ledwo oddech łapałam, sprawiało mu to radość. Śmiałam się na cały głos, nie mogłam wytrzymać. - Zostaw, proszę zostaw! - krzyczałam śmiejąc się.
- No dobrze, jak ja lubię wykorzystywać twoje łaskotki.
- To nie jest wcale takie fajne.
- No jak to nie. Położył się koło mnie, mam duże łóżko, zmieściliśmy się. Patrzyłam w sufit, myśląc o tych momentach gdy chciał mnie pocałować, przechodziło mnie wtedy jedynie przerażenie. Bałam się, strasznie.
- Ej Juss. - wyszeptałam.
- Tak ?
- Mogę Cię o coś spytać?
- Jasne. Pytaj.
- Czemu Ty i Kara to rozdział skończony, co się stało?
- Naprawdę chcesz wiedzieć?
- Yhym..
- To więc było tak. Zaczęliśmy być ze sobą, bo sporo osób mówiło nam że do siebie pasujemy, wiem dziwne. Nie myślałem wtedy, może i pasowaliśmy do siebie, ale gdy się spotykaliśmy w ogóle nie rozmawialiśmy, jedynie czego ona chciała to.. Ona chciała się ciągle całować, macała mnie, wkładała język do ust, gdy chciałem coś powiedzieć. Było to strasznie denerwujące i niezręczne. Nawet sms'y były tylko w wirtualnych buziakach. Jedynie na co ją było stać to ' Kocham Cię' napisane w sms'ie i milion buziaczków. Nigdy nie powiedziała mi tego w twarz. Często też gdy siedzieliśmy sami to smyrała mnie ręką.. Właśnie tam, gdzie sobie to wyobraziłaś. Było to strasznie niezręczne. Kłóciliśmy się prawie codziennie, np o to że gadałem z jakąś dziewczyną na przerwie, o to że nie podchodziłem do niej, o to że czasu nie miałem. Wszystkiego się czepiała. Na imprezach, dawała wszystkim chłopakom po kolei. Mnie zaliczyć jej się nie udało. Nie dałem się, nie miałem zamiaru tego robić w wieku 17 lat. Ona 15 lat i już takie rzeczy w głowie. Postanowiłem z nią zerwać, było to bez sensu, ale byłem z nią, bo by gadali że zostawiłem ja dla takiej Wiolki. Ale.. gdy Cię spotkałem, od razu wiedziałem że będziesz tą jedyną, miła, skromna, zabawna, sympatyczna, kochana, słodka, piękna, niebieskooka Acacia. Normalnie jakbym spotkał Anioła, tak się czułem. Byłem z Karą, a w moich myślach siedziałaś tylko Ty.
- Rozumiem, kurde, nie przykro ci z jej powodu? Boże, ale jesteś słodki, nikt o mnie takich słów nigdy nie powiedział. Dałam mu buziaka.
- Nie jest mi przykro, mam Ciebie, jestem bardzo szczęśliwy.
- Jak mi miło, ale.. wiesz że nie możemy być razem? co by inni powiedzieli. Miałabym dużo wrogów, nie chce tego.
- Wiem, myślałem nad tym, bądźmy przyjaciółmi... - Oczy miał szkliste, było mu przykro, chyba źle mnie zrozumiał.
- Juss.. wiesz że..
- tak wiem że będziemy tylko przyjaciółmi. - Odwrócił się do mnie plecami, chyba nie chciał bym widziała jak płacze.

Też trochę takie słodkie, ale nie bójcie się, nie będzie tak zawsze.:)
Podoba się? macie jakieś rady? - komentujcie! ;)

3.1.13

Część 6.

W sms'ie pisało ' Hello to jak z tym sylwestrem? przynieść coś? Na pewno mogę wpaść? :D ' Kurde, mogłam wcześniej odczytać, głupio się teraz czuje, a może ma już inne plany? - Pomyślałam.
Po chwili złapałam za telefon i do niego zadzwoniłam. Postanowiłam powiedzieć mu czemu nie odpisałam.
- Słucham?
- Siemanko, to ja Acacia, masz już plany czy jeszcze nie? przepraszam że tak późno dzwonię, myślałam że odwołasz dzisiejsze spotkanie i nie chciałam sb dnia z rana psuć. Ale jednak..
- Mam plany.. Miałem już do Ciebie iść bo nie odpisywałaś.
- O kurde, szkoda że nie przyjdziesz, głupio się czuje, powinnam wcześniej odpisać. Może byśmy sie jeszcze dziś spotkali gdybym to zrobiła.
- Głupku! mam plany, do Ciebie idę wariatko. To o której wpaść?
Zaczęłam się śmiać. - Kiedy chcesz, nawet za chwilę, mama już wyszła - odpowiedziałam nadal się śmiejąc.
- Okey, biorę szampana i cipsy! do zobaczenia.
Nie minęło kilkanaście minut a on już się zjawił.
Dryyyń Dryyyń. Otworzyłam drzwi, ujrzałam go, wyglądał cudownie. Miał na sobie czarne rurki i białą koszulę, a w ręku trzymał bukiet róż, w drugiej za to miał siatkę z cipsami i szampanem.
Wpuściłam go bez słów, nie mogłam nic z siebie wydusić. Jego piękne oczy... Były cudowne, brązowe.
W końcu coś wydukałam.
- Pięknie wyglądasz..
- Oj głupiutka jesteś, Ty za to wyglądasz cudownie. - Powiedział a po chwili przytulił mnie i pocałował w policzek.
Zrobiło mi się gorąco w środku, czułam się tak.. tak nie do opisania.
- Dz-dz-dziękuje. - Odpowiedziałam oddając mu buziaka i uśmiechając się.
Klęknął. A ja czułam się trochę niezręcznie.
Zaczął mówić - Przepraszam Cię za to że narobiłem Ci wcześniej takiej nadziei, źle się zachowałem. Naprawdę przepraszam, Wybaczysz mi? - Popatrzył się tak na mnie, z maślanymi oczami i miną słodkiego psiaka. Wręczając mi bukiet czerwonych róż. Było ich ponad 30.
Oczy zrobiły mi się szkliste, płakałam ze szczęścia. Kiwnęłam głową odpowiadając tak, wybaczę. Podałam mu rękę, by wstał, przytuliłam go. Tak mocno, staliśmy wtuleni w siebie jakieś kilka minut.
- Ej Juss, rozumiem że chcesz bym Ci wybaczyła, zrobiłam już to, ale chodzi o to że.. Ty nadal masz dziewczynę.
- Już nie mam, nie mogłem przecież z nią być okłamując ją, że ją kocham, że mi na niej zależy, bo wcale tak nie jest. Było to zauroczenie, na 1 miesiąc, bez sensu, ona na dodatek ciągle się kłóciła, o wszystko, nie wytrzymałbym dłużej.
- Boże, przykro mi..
- A mi nie, mam Ciebie przecież.
Uśmiechnęłam się. Poszliśmy do kuchni, kładąc na ladę cipsy. Szampana do lodówki, była dopiero 19. Zaproponowałam mu że możemy zrobić sałatkę. Zgodził się bez wahania. Zaczęłam wyjmować wszystkie produkty z lodówki, on za to przygotowywał ladę, wyjął noże, deski do krojenia. Ciągle się do mnie uśmiechał i patrzył mi się w oczy, to było po prostu mega słodkie. Kroiłam ser, on za to wędlinę, co chwila mnie rzucał kawałkami wędliny, sałaty, sera. Nie będę oszukiwać, oddawałam mu. Straszny bałagan narobiliśmy. No cóż posprząta się. Skończyliśmy robić sałatkę, zostawiliśmy ją w kuchni. My za to poszliśmy do salonu.
- Ej, Juss, może obejrzymy jakiś film do tej 22 lub 23.
- Dobry pomysł! Masz jakieś filmy?
- Tam jest szafka otwórz ją, pełno płyt, poszukaj czegoś - wskazałam mu szafkę palcem. - Ja pójdę zrobić popcorn.
- Okey, Gwiazdeczko. - zaśmiał się.
- No weź tak na mnie nie mów! - próbowałam zrobić wrogą minę, ale nie udało mi się, zaczęłam się śmiać. Ale wyszłam z salonu maszerując do kuchni. Szukałam tego popcornu we wszystkich szafkach, już myślałam że nie ma. Ale jednak znalazłam. Wsadziłam do mikrofalówki. I usiadłam czekając aż się zrobi. Myślałam o Justinie, o tym jak to wszystko zaplanował i jaki on jest słodki. Boże, chyba żaden chłopak w życiu się tak nie zachował jak on.
Wyjęłam zrobiony popcorn, wsypałam do miski i poszłam do Jussa.
- Zrobiłam! - krzyknęłam wchodząc do salonu. 
- A ja już wybrałem. - uśmiechnął się, siadając koło mnie i włączając film.
- Co takiego będziemy oglądać?
- Hmm, wiem że boisz się horrorów, a więc o to on.
- No wiesz co! - zrobiłam smutną minę.
- Oj przecież jestem koło Ciebie... powiedział dodając. - Lamusie Kochany. Uderzyłam go poduszką.
Na rozłożoną kanapę porozrzucałam kilka poduszek na około nas i przyniosłam koc. Wreszcie mogłam się wygodnie położyć. On podszedł i położył się przy mnie. Był tak blisko. A ja w środku po prostu wybuchałam jak gorący wulkan.
- Gotowa? - dał mi buziaka w policzek i przytulił.
- Z Tobą, zawsze. - wyszeptałam.
Oglądaliśmy dość długo, przysnęłam na chwilę, gdy się przebudziłam leżałam na jego nagim torsie, był taki ciepły.
Spojrzałam na niego. On wtedy na mnie, mówiąc - Wygodnie?
- W sam raz. - wypowiedziałam i wtuliłam się w niego jeszcze bardziej.

Podoba się? Nie wymagam komentarzy, ale chciałabym zobaczyć czy wam się podoba, a więc komentujcie. :) Tak wiem, jest bardzo słodkie, prawie że aż nierealne, ale dziś jakoś miałam ochotę na coś słodkiego w opowiadaniu. Raz na jakiś czas musi być słodko, prawda? ;) Jeśli są powtórzenia to przepraszam z góry.

2.1.13

Część 5.

Następnego ranka ; <Niedziela>
Wstałam jak zawsze koło 11, przemyłam twarz i pomaszerowałam na dół zjeść coś. Mamy już nie było, jak zwykle sama w domu. - Pomyślałam.
Zrobiłam sobie tosty, po zjedzeniu poszłam na górę ubrać się założyłam to. Zamknęłam drzwi i wyszłam z domu, szłam w stronę domu Justina.
Dryyyyń. Dryyyyń.
- O cześć Acacia, co Ty tu robisz?
- przyszłam pogadać.
- Coś się stało? Czemu jesteś smutna?
- Dlaczego mnie olewasz?
- Bo nie chce robić ci nadziei źle zrobiłem całując Cię, przytulając i w ogóle bo ja...
- Tak wiem, masz dziewczynę. - Dokończyłam za niego.
Przerwała nam dziewczyna wychodząca z jego domu.
- Co Ty tu robisz?! przyszłaś do mojego chłopaka poromansować? hahahaha, szkoda że tu jestem nie?
- Weź się odwal, chciałam tylko pogadać. Nie wpier*alaj się.
- DZIEWCZYNY! SPOKÓJ - Krzyknął Justin - Kara wejdź do domu. Acacia do Ciebie wpadnę wieczorem to o tym pogadamy. Odwróciłam się i poszłam do siebie. Byłam zła na niego bo mógł mi powiedzieć o dziewczynie przed całowaniem i przytulaniem.
Gdy wróciłam do domu od razu wzięłam się za czytanie książki, szybko ten czas minął bo było już po 18. Odrobiłam lekcje, spakowałam się, miałam już iść się myć ale przyszedł Juss.
- Cześć, przepraszam że tak późno ale była u mnie Kara.
- Tsa, no cześć, tylko wiesz, my nie mamy o czym rozmawiać.
- Ale jak to? przecież tyle jest do wyjaśniania.
- Nic nie chce wyjaśniać, idź do niej, poradzę sobie, tylko.. Tylko się do mnie już nie odzywaj, nie chce mieć problemów.
- Ale o co ci chodzi? jakie problemy? czemu tak mówisz? Acacia!
- Wyjdź, nie mam ochoty już z Tobą rozmawiać.
Chciałam to mieć już za sobą, nie chce o tym myśleć, nie chce o Nim myśleć, ale wspólna szkoła i ogółem masakra jak go będę codziennie widzieć. Pomaszerowałam się umyć, wzięłam prysznic 15-minutowy, gdy już skończyłam, wysmarowałam się kremem i ponownie wzięłam się za czytanie książki. Po godzinie dom odwiedziła moja mamusia. Powiedziała przy wejściu, tak abym słyszała - Ja dziś idę Acacia na imprezę, zostaniesz sama w domu, okay?
- Tak, tak. Idź..
- Dobra, lecę się umyć, przebrać i wychodzę.
Zaczytałam się dalej, było koło 24, nie mogłam usnąć, patrzyłam w okno, myśląc o przeszłości.
Nagle zadzwonił do mnie Justin. Pomyślałam - no kurde, czego on znów chce.
- Cześć Acacia, nie mogę zapomnieć o tej naszej sprzeczce, proszę wybacz mi, dogadajmy się.
- Mówiłam że nie mamy o czym rozmawiać, do póki masz dziewczynę nie odzywaj się do mnie, bo będę mieć problemy.
- Ale rozumiesz że ja Cię lubię?! Szybko się do osób przywiązuje, a właściwie, tylko do Ciebie. Brakuje mi naszych spotkań, chociaż było ich mało, były piękne, codziennie po pobudce i na wieczór o nich myślę. Naprawdę musimy porozmawiać.
- Boże, mało co nie płaczę. Dobrze, porozmawiamy.. Kiedy?
- Co robisz w sylwestra? bo mógłbym do Ciebie wpaść i byśmy posiedzieli razem.
- Nic, siedzę w domu, sama. A co z Karą? pewnie będzie chciała spędzić ten dzień z Tobą.
- Acacia, nie wspominaj mi o niej, nie wiem czemu o niej nie myśle, a to moja dziewczyna, a Ciebie znam krótko i jesteś moją jedyną myślą.
- Już tak się nie podlizuj. Wpadnij jutro koło 20, idę spać, Dobranoc.
- Okay, dziękuje! dziękuje bardzo! Do zobaczenia, Pa.
Nie mogłam przestać po tej rozmowie o nim myśleć. Usnęłam przed 1.
Przebudziłam się, patrzę w telefon 9;57. Już 10 - pomyślałam, a na wyświetlaczu widniał sms od Juss'a.
Nie chciałam czytać, pewnie przekłada spotkanie lub coś. Odczytam potem.
Poszperałam w szafie, szukając jakiś ciuchów na dziś. Znalazłam jakąś sukienkę. Nawet nowa była, raz ją chyba założyłam. Pomaszerowałam do łazienki, przemyłam twarz, umyłam zęby, wymodelowałam włosy i pomalowałam paznokcie na kolor - kremowy. Zbiegłam na dół po schodach, byłam bardzo głodna, zrobiłam jajecznice. Obejrzałam film który leciał w tv ' Ostatnia Piosenka' świetny był. Było po 14. Najpierw zastanawiałam się co mogłabym zrobić, po chwili wzięłam się za gotowanie makaronu, wyjęłam sos pomidorowy z lodówki, miałam zamiar zrobić spagetti! Moje najlepsze danie, dobrze mi to wychodzi, gdy już wszystko przygotowałam, wyłączyłam z gazu przykryłam żeby szybko nie ostygło. Pobiegłam na górę założyłam to. Zeszłam na dół by wszamać spagetti. Gdy zjadłam, położyłam się w salonie na kanapie i zaczęłam czytać książkę. Czekałam na przyjście Justina. -a właśnie! przecież wysłał mi sms'a.

Nie wymuszam od was komentarzy, ale miło by było, gdyby ktoś komentował, żeby wiedzieć że mam dla kogo pisać,że komuś to się podoba itd. Więc komentujcie. :)